29 Sie Przedwojenny sznyt: płytki dywanowe „gorseciki”.
Pilny obserwator zmian w sztuce designu zauważy nowe zainteresowanie gorsetami. Ich wierne kopie, tak pod względem kształtu, jak rozmiaru pojawiają się na rynku. Gorseciki to popularne określenie płytek ceramicznych z charakterystycznym wcięciem „w talii” i krągłościami przypominającymi gorset z lat 30 – tych XX wieku. Mimo iż w archiwach można odnaleźć to określnie, dziś już niemal nikt nie używa tej wdzięcznej nazwy. Oryginalność tych płytek zasadza się na kształcie, zręcznym wzajemnym uzupełnianiu linii wklęsłych i wypukłych, trochę jak w układance typu puzzle. Zestawione poziomo i pionowo tworzą idealnie gładką powierzchnię.
pracownia malarska na ul. Langiewicza w Warszawie
Gorseciki nie były polskim pomysłem. Liczne ślady ich stosowania można odnaleźć w Europie – są wszędzie tam, gdzie wkroczyła architektura późnego funkcjonalizmu. Punktem wyjścia do ich rozpowszechnienia, także w Polsce, była Holandia gdzie te drobne i kolorowe płytki posłużyły przede wszystkim do urządzania wnętrz sklepowych, kawiarni i barów. Najsłynniejszą amsterdamską realizacją z udziałem gorsecików jest hol słynnego kina Tuschinski (dziś Pathé Tuschinski) przy Reguliersbreestraat 26/28 widzów wstępujących z chodnika ulicy wita misternie utkany gorsecikowych kobierzec z bordiurą, ułożony w skomplikowane wzory. Przykłady zastosowania gorsecików znamy także z Brukseli, Liège, Wiednia, Berlina czy Paryża. Liczne oryginalne wzory nietrudno znaleźć w Warszawie, ale też w Krakowie, Poznaniu, Lwowie, Katowicach, Bielsku – Białej a zwłaszcza w Gdyni.
ul. Odyńca 9, Warszawa
Gorseciki znakomicie pełniły funkcję użytkową z racji odporności na ścieranie i wytrzymałości na ciężar. Stosowano je w strefach wzmożonej komunikacji pieszej, a więc w sieniach, bramach, w holach i na podestach klatek schodowych. Nierzadko jednak, układane w pełne wdzięku wzory, pełniły również funkcję dekoracyjną. Tu ich możliwości okazywały się nieskończone.
biuro projektowe, ul. Wilcza, Warszawa
Ogłaszający się w prasie tzw. Terrakociarze, choć dysponowali wzornikiem, często proponowali klientowi własny, niepowtarzalny układ. Znając wymiary pomieszczenia, idealnie wpasowywali wzór tak żeby miał swoistą „dramaturgię”, to znaczy by proporcjonalnie wypełniał powierzchnię z miejscem na „oddech” – margines, ramę czy bordiurę, przeważnie z gorsetów w jednym z wykorzystywanych kolorów. Często była to powierzchnia z wyzwaniem: zakręcająca lub nieregularna, zamknięta ścianami zaokrąglonymi czy z uskokami. We wzorach raczej obowiązywała symetria, choć czasem gorsecikowe posadzki z kwiatów czy ósemek zdają się wycinkiem większej całości, przyciętej na miarę potrzeb konkretnego wnętrza.
brama wjazdowa kamienicy „Bankowiec” na ul. 3 Maja w Gdyni
Poza znanymi z międzywojnia lokalami publicznymi (miejski basen, łaźnia, salon pokazowy, biura) i poza architekturą mieszkaniową gorseciki w niezmienionym stanie można spotkać jeszcze w niewielkich użytkowych wnętrzach, np. w dostępnych z ulicy sklepach czy skromnych punktach usługowych, gdzie nierzadko pysznią się wymyślnym wzorem. Tworzenie niepowtarzalnych gorsecikowych kompozycji umożliwiała bardzo szeroka gama barw. Biel, czerń, szarości, beż, brąz, błękit, zieleń, żółty, oranż, bordo i czerwień składały się na niezliczone wzory. Charakterystyczna jest naturalna matowość tych kafelków. Produkowano co najmniej trzy ich rozmiary, ale różne wielkości nigdy nie występują razem. Powszechne było bezfugowe układanie kafelków.
klatka schodowa kamienicy na ul. Smulikowskiego 7/7a
Niewątpliwym rekinem pośród krajowych wytwórców gorsecików była firma założona przez Jana Dziewulskiego oraz braci Józefea i Władysława Lange z Opoczna, której początki sięgają drugiej połowy XIX wieku. Skromna cegielnia stała się zalążkiem jednej z bardziej znanych w kraju firm. Lata jej świetności i największego rozwoju przypadją na okres po pierwszej wojnie światowej. Fabryka dysponowała własnym laboratorium. Zachowały się protokoły i skrupulatne notatki z prowadzonych doświadczeń. Po wojnie znacjonalizowano fabrykę i jej majątek a nazwę zmieniono na „Fabrykę Wyrobów Terakotowych Opoczno”. W tużpowojennej, odbudowywanej Warszawie niejednokrotnie sięgano do zachowanych zapasów gorsecików. Zapewne też nadal je wytwarzano korzystając z umiejętności przedwojennych terakociarzy, których zatrudniano do odtworzenia posadzek i klatek. Częściej jednak uzupełniano wyrwy i dziury po pociskach w sposób co najmniej chaotyczny, nie bacząc na wzór czy barwy kafelków.
Rakowiecka 45, Warszawa
A potem nastąpiła długa przerwa. Zainteresowanie przyszło dopiero kilka lat temu. Dorosłe już dzieci powojennego pokolenia zaczęły bardziej przyglądać się detalom przedwojennych, solidnych kamienic. Dziś, w drugiej dekadzie XXI wieku, letni sezon remontowy to czas wyroku na kolejne gorseciki zachowane na przedwojennej klatce schodowej, w kuchni czy łazience. Podesty klatek i przestronne hole pokryte drobnymi kafelkami z nieusuwalnym już, historycznym przybrudzeniem przegrywają w nierównej walce z lśniącymi płytami i gresem. Skazane na zagładę gorseciki, podważone metalowym prętem, rozsypują się, gubiąc wzór, w jaki pracowicie ułożono je osiemdziesiąt lat temu. Los bywa dla nich łaskawszy tylko wtedy, gdy sprzyja mu upór konserwatora albo przynajmniej jednego lokatora, który czuje klimat przedwojennego wnętrza i docenia urok dawnego detalu.
klatka schodowa kamienicy na ul. Odyńca 9 w Warszawie
Powyższy tekst stanowi wstęp do albumu pt. “Warszawskie gorseciki zanikające” autorstwa Hanny Faryny-Paszkiewicz oraz Zuzanny Fruby. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Nisza w 2013 roku. Jego publikacja odbywa się za obopólną zgodą autorek.